piątek, 18 czerwca 2010

Bytomska MasaKry(ty)czna woda

Tym razem dzień rozpocząłem od małego spaceru z Januszem po sąsiednich Gliwicach, gdzie zwiedziliśmy kilka sklepów rowerowych, a wszystko w celach porównania oferty poszczególnych sklepów w Zabrzu i Gliwicach.
Popołudnie groziło deszczem, ale ostatecznie mżawka to jeszcze nie powód do paniki. Postanowiłem pojechać na Bytomską Masę Krytyczną, mimo że Janusz i Daniel tym razem mi nie towarzyszyli. Zbudowany doświadczeniem poprzedniego wyjazdu pojechałem do centrum Zabrza i na pl. Teatralnym oczekiwałem ekipy z Gliwic. Nie kazali na siebie długo czekać i już po chwili dołączyłem do czteroosobowego peletonu z Gliwic.
Do Bytomia dotarliśmy bardzo szybko za sprawą utrzymywanej zacnej prędkości. Nie minęła chwila, a i Masa zaczęła się zbierać. Tym razem wśród Masowiczów było dwoje Strażników Miejskich na rowerach, którzy wspierali eskortę i pomagali na skrzyżowaniach. Była i niespodzianka, podobno przygotowana przez organizatorów, czyli kaprys pogody. Wpierw nadciągała groźna chmura, która wydawała z siebie różne dziwne pomruki i iskry, by dopiero na drogach Bytomia zesłać nam pozdrowienia z nieba w postaci ściany wody. Z tego wszystkiego Masa zatrzymała się na chwilę i kto żyw odział się w coś przeciwdeszczowego, a do eskorty dołączyła nielubiana przez kierowców czarna Vectra, oraz dwa radiowozy Vany. Deszcz, a właściwie regularna rzeka wody spadająca na nas niczym wodospad gdzieś tam z niewidocznego, niebiańskiego uskoku nie dawała poznać po sobie że ma zamiar przestać, więc nasza eskorta zaczęła już blokować wszelkie krzyżowania na trasie nie przejmując się światłami i zdezorientowanymi kierowcami samochodów, czy tramwajów. Ostatecznie Masa dotarła do celu totalnie przemoczona i każdy szybko uciekł w swoją stronę.
A ja w towarzystwie ekipy z Gliwic udałem się do "Mac'ka", by nieco wyschnąć. Gdy w końcu ogromna ilość wody z nieba zmalała do zera udaliśmy się w drogę powrotną. W Biskupicach pożegnałem towarzyszy z Gliwic i sam odbiłem w ul. Hagera i tak już samotnie dotarłem do domu, by wyżymać mokre ubrania i odetchnąć od wody...
Zdjęcia, jeśli jakiekolwiek będą, można będzie znaleźć na stronie Bytomskiej Masy Krytycznej, bo tym razem nie miałem żadnego utrwalacza obrazu, a telefon odmówił współpracy jeszcze w drodze na Masę. Zresztą, i tak nie dało by się nic fotografować w takiej ulewie...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Śmiało, zostaw komentarz :)