Na początku już trzeba powiedzieć, że był mały zgrzyt. Właściwie duży. Całą drogę nasze rowery systematycznie wydawały z siebie różne dźwięki. Ale zacznijmy od początku, czyli jak zawsze telefonu. SMS od Daniela i po chwili już byliśmy na trasie. Za cel obraliśmy Gliwice. I tak kolejno odwiedzaliśmy lotnisko, Decathlon, Radiostację, a na koniec Zabrzański dworzec PKP, choć już w ostatnim punkcie towarzyszył nam Janusz. Gdyby nie wszechobecne hałasy, w zasadzie cała wyprawa wypadłaby spokojnie i wręcz rutynowo. Aż nie mogłem się nadziwić po powrocie do domu, że nazbierało się 68,8 km. I jeszcze kilka zdjęć dzięki uprzejmości Daniela :)
|
Moje jestestwo na dwóch kołach. |
|
To chyba ja zrobiłem aparatem Daniela. "Wieża wodna inaczej" |
|
Na koniec "nie ważne czym, ważne jak". Moje, telefonem. |
Ta ostania fotka ma w sobie coś niesamowitego
OdpowiedzUsuńGratuluje
Masz rękę do fotek. Trzeba to przyznać. Udają Ci się nawet jak robisz je "niskobudżetowym telefonem".
OdpowiedzUsuń